Tekst o sytuacji Ukraińców na polskim rynku pracy oraz o wspomnieniach Ukraińca studiującego na UŚ
Ekspert UŚ: Statystki pokazują, że coraz większa liczba Ukraińców zakłada w Polsce firmy
– Obecnie przyjeżdżający do Polski obywatele Ukrainy to uchodźcy wojenni, a nie migranci ekonomiczni. To zupełnie inna kategoria, z jaką nie mierzyliśmy się wcześniej – zwraca uwagę dr hab. Rafał Muster, prof. UŚ, dyrektor Instytutu Socjologii na Wydziale Nauk Społecznych, specjalista z zakresu rynku pracy.
Ekspert zwraca uwagę, że po pierwszej fali migracji w Polsce zostało ok. 1-1,2 mln uchodźców – w przeważającej większości kobiet i małych dzieci. – Stąd, jeżeli myślimy o aktywizacji ich na rynku pracy, należy rozpocząć działanie od zapewnienia im odpowiedniej pomocy, bezpieczeństwa, a w kolejnych etapach: instytucjonalnego wsparcia w kontekście opieki nad dziećmi – mówi.
Prof. Rafał Muster podkreśla również, że niebagatelną rolę w integrowaniu uciekających przed wojną w polskim społeczeństwie odegrała wcześniejsza fala migracji ekonomicznej Ukraińców. – Jeżeli ktoś miał tutaj członka rodziny, to ułatwiło mu to podjęcie decyzji o wyjeździe, łatwiej im teraz odnaleźć się w naszej rodzimej tkance społecznej i na rynku pracy – zauważa.
Pracownicy z Ukrainy bardzo często wypełniają lukę, jaką niskie bezrobocie tworzy na rynku pracy. Jak przypomina prof. R. Muster, z badań przeprowadzonych przed pandemią wynikało, że wielu przedsiębiorców bez zatrudniania Ukraińców, zmuszonych byłoby po prostu zamknąć firmy. Dodatkowo coraz silniejszy jest trend zakładania własnych działalności gospodarczych w Polsce przez obywateli Ukrainy. – Po pewnym czasie dają pracę innym osobom. Oby jak najwięcej takich przedsiębiorczych osób tutaj. To jest także zasilanie naszego systemu emerytalnego – dodaje.
Zdaniem socjologa UŚ, im dłużej potrwa konflikt w Ukrainie, tym bardziej prawdopodobne, że migranci zostaną tu na stałe. – Naturalnie będą wchodzić w różne związki czy powiązania z naszymi obywatelami, które wpłyną na odwlekanie decyzji o powrocie – przekonuje prof. R. Muster.
Obecnie na Uniwersytecie Śląskim studiuje 491 Ukraińców. Wśród nich Anatolii Lysenko, student międzynarodowych studiów polskich, który do Polski przyjechał na studia jeszcze przed wybuchem wojny. Doskonale pamięta dzień wybuchu wojny – dostał ok. 4 nad ranem wiadomość od znajomych. – O razu pomyślałem, że skoro zaczęła się wojna, to wielu ludzi będzie wyjeżdżać z kraju i nie czas na narzekanie, tylko trzeba organizować akcje charytatywne – wspomina. Na początek został wolontariuszem m.in. w punkcie recepcyjnym na katowickim dworcu. Towarzyszył rodakom w urzędach, był tłumaczem, pomagał w załatwieniu formalności. Z perspektywy roku, jaki upłynął na tych aktywnościach, ocenia, że zyskał wiele nowych doświadczeń i kontaktów. – Poznałem wielu ciekawych ludzi, studentów innych kierunków. Do teraz wspólnie angażujemy się w akcje na rzecz migrantów z Ukrainy, ostatnio w zajęcia dla najmłodszych, które organizowała jedna z lektorek języka angielskiego na Uniwersytecie Śląskim – mówi.
Anatolii zachęca swoich rodaków do integrowania się z lokalną, polską społecznością. Jednak jak zauważa, może to ciężko przychodzić najmłodszym migrantom, którzy online kontaktują się z rówieśnikami z Ukrainy, dawnymi kolegami. Jak diagnozuje, wielu dorosłych być może nie zdecyduje się na powrót, zostaną w Polsce. – Wszystko zależy od zachęt naszego rządu, czy wprowadzą rozwiązania podobne jak w Polsce po 1989 r., takie jak ówczesna „Karta Polaka” – przekonuje. Jego zdaniem wojna doprowadzi do rozpadu Rosji na mniejsze kraje federacyjne.